Przejdź do treści

Twórcy rzeczy pięknych 
– Tadeusz Ciosek Z SADKOWIC

Tekst i fotografie: Krzysztof Kubiak

Do Tadeusza Cioska trafiłem przez przypadek. Chyba zainteresowała mnie chusta rezerwisty wisząca, w którymś z odwiedzonych domów, albo chorągiew kościelna przedstawiająca Matkę Boską Siewną. Wizerunek, wzorowany na obrazie Siemiradzkiego, namalowany został na płótnie. Chorągiew sztywna jak cholera; nie mogła załopotać, ale wrażenie robiła niesamowite.

Był to przykład niezwykłej sztuki; główny motyw i pomysł zaczerpnięty został z Siemiradzkiego, ale zawierał on też coś własnego. Całkiem śmiałego. Jakby autor chciał krzyknąć: ”ludzie! mogę mierzyć się z Mistrzem!” A zatem jak chcielibyśmy nazwać, to co robił? Czy może była to sztuka zwana ludową? A może naiwną?  Może było to coś nieudolnego…, albo przeciwnie, zupełnie swobodna wariacja na temat, zainspirowana tylko innym dziełem? Sztandar przechowywany był gdzieś w kościele w Pawłowicach.

Malarz ten był też wziętym twórcą chust rezerwistów. Na koniec odbywania wojskowej służby zasadniczej należało przygotować własną chustę. Zawierała ona rozmaite insygnia militarne, sylwetki bohaterów kultury masowej, hasła, ornamenty. Po powrocie z wojska chusty takie zawieszano w wielu domach obok świętych obrazów i rozmaitych pamiątek. Ciosek zajmował się też malowaniem kościołów i mieszkań. Miał, wycięte przez siebie, kartonowe szablony, które wymalowywał używając atomizera własnej roboty, napędzanego gruszką do lewatywy. Był osobą twórczą. Zaimponował mi pokazując skonstruowany przez siebie przyrząd do precyzyjnego malowania równoległych linii na pisankach. Wykorzystał do tego celu mechanizm sprężynowy starego zegara naściennego. Na górze zainstalował, wylutowany z puszki po konserwach, pojemnik na jajko. Po nakręceniu mechanizmu jajko obracało się. Wystarczyło przyłożyć pędzelek z farbą by namalować kilka, idealnie prostych i równoległych linii. Opowiadał, że precyzji nauczył się w partyzantce. Był w oddziale któregoś ze słynnych „zrzutków”;”Nurta” albo „Robota”, dokładnie już nie pamiętam. Twierdził, że byli tak szkoleni by, strzelając z pistoletu do oddalonego o kilkanaście metrów celu, trafić w łepek zapałki. Mógłbym powiedzieć teraz to, co często mówili moi liczni rozmówcy; „nie wiem czy to prawda, to przecież dawno było.” No cóż…

W małych sklepikach w Solcu i Lipsku, gdzie handlowano całym katalogiem rzeczy nieoczywistych, można było kupić specjalne wycinanki służące ozdabianiu półek w kredensach. Półki były najpierw myte. Potem wykładało się je gazetami albo (lepiej) kupionym w tym samym sklepiku pergaminem. Od strony „widowni”, do krawędzi półki mocowano pinezkami pergaminową wycinankę. W sklepikach można było kupić kilka wzorów. Wycinankami przyozdabiano też obrazy a nawet domowe kapliczki.