Przejdź do treści

RybołóWstwo

Tekst i fotografie: Krzysztof Kubiak

Pływanie na „rumanego” oznaczało wiosłowanie na głębokiej wodzie, a na „pych” płynie się po wodzie, w której wiosło dosięga dna. Oto przysłowie z Chałupek, będące przestrogą dla nieuważnego przewoźnika: „woda to nigdy nie nocuje, tylko dzień i noc pracuje”. Była to wskazówka przypominająca, że charakter miejsc w rzece, który zapamiętaliśmy z wczoraj i z dziś, już nazajutrz może być całkiem inny. Przeprawiający się musiał zatem zwracać szczególną uwagę na nurt Wisły. „Dopiero tutaj piach przyniesie, a za tydzień już ni ma nic, już go nima.”

Przykosy to miejsca zdradliwe. Poznaje się je po kształcie fal i kolorze wody. „Przykosa, to jest woda mała, piach, a zaraz z tego piachu kant taki, głęboka woda. Widać, gdzie mała woda jest. Taki, co się zna, to zaraz pozna, gdzie przykosa. Ja Wisłą będę jechać wiesłem i rumieć, ale już wiem, w którym miejscu jest grunt i wsadzam wiesło i jadę gruntem.” Charakterystyczne, jest  tu także to, że wielu mówiło, że Wisłą się „jedzie” a nie płynie. Było to poświadczenie oswojonego i użytkowego charakteru rzeki.

Mieszkańcy nadbrzeżnych wsi mieli sporą wiedzę na temat ryb i ich zwyczajów oraz rodzajów sieci. Potrafili powiedzieć, które najlepiej nadawały się do łowienia poszczególnych gatunków ryb oraz sprawdzały się w różnych, znanych im i „wypróbowanych” podczas poprzednich połowów miejscach. Np. „karpi jest trzy gatunki; jest karp zwyczajny, królewski i karp krakowski.” Gotowi też byli by uznać zmienny charakter rzeki i twórczo wyszukiwali nowe łowiska. Przed wojną ryby sprzedawali. W Chałupkach wszyscy trudnili się dawniej rybołówstwem. potem już łowili tylko dla siebie. Mawiali: „bo kto grzybi i kto rybi, tego bieda się nie chybi”.

Snuli też opowieści o rybach i stworach fantastycznych. Wielorybem zostawała, ta ryba, która trzy razy przepłynęła Wisłą od morza do Krakowa albo do źródeł rzeki. „Syreny to często się łapią. Mają bardzo smaczne mięso”.

Topielców szukano za pomocą drągów i sieci. Gdy to nie przynosiło to rezultatu puszczało się na wodę chleb, często z zapaloną świeczką na wierzchu.  Wierzono, iż w miejscu, w którym znajdowało się ciało topielca, chleb będzie się kręcił, jakby w wirze. W miejscach, w których doszło do tragicznych wydarzeń, straszyło. Słychać było głosy a całkiem często jakaś ciemna postać próbowała wejść do łódki albo pociągała za wiosło. Gdy się człowiek przeżegnał, zjawa znikała. Radykalnym środkiem, gdy nic już nie pomagało, było zdjęcie spodni lub zadarcie spódnicy i „pokazanie gołej dupy„.